Zastanawiam się już któryś raz, czy to specjalna taktyka Microsoftu, czy po prostu zbieg okoliczności. Bo jak tu inaczej napisać, skoro szykuje nam się całkiem fajny system - Windows 10. Na mojej stronie piszę testy od 7 już lat i jako pierwszy recenzowałem Windows 7, który jak wiemy był porównywany do Windowsa XP, po kiepskiej Viście. Później nadszedł Windows 8, równie krytykowany, a może nawet i bardziej niż Vista. Teraz kolej na Windows 10, a w tym artykule pytam i sprawdzam, czy to będzie strzał w dziesiątkę, czy może ślepy strzał firmy z Redmond. Zostań ze mną i przeczytaj dalej!
To niesamowite, ale wciąż tak jest, że gdy Microsoft wydaje nową wersję Windowsa, to cały technologiczny świat (i nie tylko) spogląda właśnie na nich. Nie inaczej jest teraz, kiedy amerykański gigant jest właśnie na ukończeniu swojego systemu. Mówi się, że Microsoft wreszcie wsłuchał się w prośby użytkowników i tworzy system dla nich. Zmiany, jakim od pewnego czasu ulega Windows są niewątpliwie pokłosiem roszad na stanowiskach dyrektorskich w Microsofcie; nowe szefostwo chce za wszelką cenę pokazać coś nowego, odświeżyć wizerunek systemu, zachęcić użytkowników innych systemów, szczególnie Maców, którzy odpłynęli od Windowsa po vistowej wyrwie, a nade wszystko... chce jeszcze bardziej cały projekt spieniężyć.
Tak się akurat złożyło, że miałem okazję korzystać w pełni z tego systemu przez ponad tydzień, na bieżąco pobierając kolejne kompilacje. Ten system w moim odczuciu to pozytywna ewolucja, która bardzo nam uprzyjemni życie. Piszę "nam", ponieważ nowy system otrzymają
całkowicie za darmo użytkownicy systemów Windows 7, 8 i 8.1. To dość istotna zmiana w myśleniu giganta z Redmond - chodzi o utrzymanie dominacji systemu Windows na globie, która, wbrew pozorom, jest jednak zagrożona. Dobrze, że zostało to zauważone. Poza tym, taki krok ma na celu zniwelowanie dość kiepskiego wrażenia po Windowsie 8. Użytkownicy nie byli skorzy do zakupu tego systemu, a udział w rynku zwiększał się głównie za sprawą preinstalowanego systemu w nowych komputerach. Ci, którzy byli zadowoleni z Windowsa 7 woleli nie ryzykować i nie kupowali nowego systemu, który obrósł dość kiepską legendą. Teraz może się to wydawać śmieszne, ale stało się tak głównie za sprawą rewolucji w menu Start.
Nowy system
Windows 10 odróżnia się od poprzednika tym, że stał się jeszcze bardziej spójny. Wszystkie aplikacje otwierają się znowu w oknach, również te "nowoczesne", dostępne z poziomu Sklepu. Okna rzecz jasna można dowolnie modyfikować, ustalać i ustawiać. Nie przyjęło się przejściowe rozwiązanie, forsowane w poprzednich buildach systemu, aby część tych opcji, które w Windows 8 była dostępna na krawędziach ekranu - w nowym systemie zadokować w postaci specjalnego przycisku, na pasku tytułu aplikacji. Taka sytuacja ma miejsce jedynie w starych aplikacjach, pisanych pod Windows 8, ale myślę, że to tylko kwestia czasu, by ich autorzy przepisali je na nowe realia.
Wracając jeszcze na chwilę do spójności - niestety, ustawienia systemu dalej pozostały rozdzielone na te dostępne w byłych kafelkach i na tradycyjny Panel sterowania. Co prawda znakomita większość jest już w nowym miejscu, to jednak w pewnych przypadkach, chociażby przy odinstalowywaniu tradycyjnych programów, będziemy przenoszeni właśnie do Panelu sterowania.
Kolejną "nowością" jest powrót do tradycyjnego menu Start. Pewnych rozwiązań się jednak nie powinno zmieniać, tym bardziej, że przyzwyczajona do nich była praktycznie cała ludzkość. Tak też się stało przy Windows 8, menu Start straciło jakby swoją funkcję, przestało być nawet potrzebne. Dla mnie co prawda nie jest to aż takim utrudnieniem korzystanie ze skrótu Logo Windows+S i wyszukanie żądanej aplikacji, ale założę się, że wielu użytkowników Windows 8 nawet nie miało pojęcia o takim, całkiem prostym sposobie dostępu do aplikacji i żmudnie szukało swojego programu na gigantycznej litanii wyświetlanej na całym ekranie. Też bym się irytował. W nowym systemie, w nowym menu Start, we "Wszystkich aplikacjach" mamy alfabetycznie ustawione programy, a nawet foldery, kiedy powiedzmy w ramach jednego programu znajduje się wiele różnych wersji czy plików typu "readme". Nie ma bałaganu, co jest bardzo istotne. Ładnie wyróżnione zostały ostatnio używane i ostatnio zainstalowane programy, wszystko to działa na tyle inteligentnie, że aż przyjemnie jest z tego korzystać. Natomiast po prawej stronie możemy sobie dowolnie ustawiać kafelki aplikacji, z pogodą, wiadomościami - lub, gdy uznamy je za niepotrzebne - możemy je wszystkie pousuwać, zostawiając chude menu Start, znane z systemów Windows z lat 90-tych (no, w XP też się tak dało ;). Dla fanów pełnoekranowego menu Start - zostawiono furtkę w postaci opcji w ustawieniach, do zmiany.
Odświeżenia doczekało się Centrum akcji, chyba tak dobrze wyeksponowane dopiero od Windowsa 7 (odnoszę wrażenie, że wcześniej też coś podobnego było dostępne, ale miało jeszcze inne znaczenie). Teraz jest łatwo dostępne koło zegara. Będzie w nim można przeglądać wszystkie powiadomienia systemowe, które dawniej wyświetlały się w dymkach. Dodatkowo, będzie można przeglądać tam m.in. nagłówki poczty e-mail - działa to bardzo podobnie jak w mobilnych systemach: iOS czy w Androidzie.
Z nowym systemem otrzymujemy nową przeglądarkę internetową, która ma nas zatrzymać przy sobie na nieco dłużej niż tylko na pobranie alternatywnej. Microsoft porzucił nazwę Internet Explorer na rzecz Microsoft Edge. Rzeczywiście, poczułem się jak na krawędzi, ale załamania nerwowego, bo przeglądarka, mimo iż jest szybka, to nie oferuje nic dodatkowego. Otrzymujemy goły produkt, z ubogimi ustawieniami, bez zaawansowanych synchronizacji danych, jak to ma miejsce w Chrome czy Firefox. Nie mogłem również w prosty sposób zmienić domyślnej wyszukiwarki - Bing króluje generalnie w całym Windows 10. Edge oferuje kilka ciekawych funkcji, niedostępnych domyślnie u innych, np. znaną z Safari funkcję czytania artykułów albo łatwego zakreślania informacji za pomocą "pisaków" na stronach internetowych, z możliwością dalszego udostępniania takiego dzieła. Wygląd jest bardzo prosty i bardzo podobny do Chrome'a, ale tylko tym się nie wygrywa rynku. Trzeba stworzyć coś innowacyjnego, multiplatformowego, uniwersalnego. Tutaj tego nie ma, ale nie przekreślałbym szans na odzyskanie tego rynku przez Microsoft. Ta wersja Edge'a jest na pewno dobrą podstawą do dalszego ulepszania, pytanie, czy Microsoft skutecznie ją wykorzysta?
Nie mógłbym nie wspomnieć o bardzo ciekawej nowości, zaczerpniętej żywcem z Linuksa, na wyraźną prośbę użytkowników. Mowa tu o wirtualnych pulpitach. Rzecz jest niesamowicie przydatna i poręczna, kiedy tylko się z nią oswoimy. A polecam gorąco. Chodzi w tym generalnie o to, by łatwo przechodzić pomiędzy różnymi zadaniami: na jednym pulpicie mamy, np. przedzielony ekran przeglądarki internetowej i Worda, na drugim babramy się w GIMPie, a na trzecim kopiujemy pliki z jednego okna Eksploratora Windows do drugiego. Przy jednym pulpicie musimy sobie na nowo ustawiać wszystkie okna, po lewej, po prawej stronie, a przy wirtualnych pulpitach, które Microsoft nazwał "Widokiem zadań", możemy łatwo przełączać pomiędzy gotowymi pulpitami roboczymi. To trzeba samodzielnie wypróbować i się albo przekonać do takiego rozwiązania, albo nie. W czasach, kiedy korzystałem aktywnie z Linuksa, przekonałem się do tego, ale po powrocie do Windows'a jakoś tak nie pragnąłem aż tak bardzo tej funkcjonalności, by np. doinstalowywać sobie oprogramowanie, które by mi to umożliwiało. Teraz niewykluczone, że będę z tego znowu korzystał. :)
Z kwestii czysto wizualnych: zmieniły się ikony, choć niestety nie wszystkie. Utrzymane są w trendzie Material Design, który charakteryzuje się prostotą, brakiem gradientów, ostrych kolorów i wyeksponowanych krawędzi. Microsoftowi o dziwo udało się stworzyć ładne i proste ikony, a nie prostackie, które można było ze zgrozą oglądać w poprzednich buildach systemu. W paskach tytułu wyrównanie powróciło do lewej. W pewnym sensie wróciło Aero Glass, choć nie tak, jakbym sobie życzył. Mamy przezroczyste panele, menu Start, ale wszystkie okna są takie same: białe. I to bez możliwości zmiany tego koloru. Nieco lepiej wygląda przystosowanie elementów systemu do koloru wiodącego, pobieranego z tapety. Jest ustawiany jeden kolor, automatycznie (można zmienić) i widoczny on jest wszędzie, w menu Start, w kafelkach, w ustawieniach - wszędzie. Nie trzeba już kombinować z kolorami, zgrzytu ani wiochy na pewno nie będzie, gdy pokażemy pulpit naszym znajomym. :)
Wkurza mnie nowa aplikacja do przeglądania zdjęć. Absolutnie mi nie odpowiada, nie wiem, po prostu tu moje przyzwyczajenia są zakorzenione tak głęboko, że najpewniej będę się musiał uciekać do alternatywnych rozwiązań. Zdjęcia są wyświetlane w jakichś kolekcjach, aplikacja za długo się uruchamia, potem ciężko ją zamknąć, bo przechodzi się właśnie do jakichś kolekcji zdjęć. Nie można przybliżać ani oddalać zdjęć kółkiem myszki, bo ono przełącza na następne lub poprzednie zdjęcie. Zdjęcia są w ogóle wyświetlane w nieco gorszej jakości, czasami bez zachowania proporcji. Dla mnie ideałem wręcz jest Przeglądarka zdjęć z pakietu Windows Live 2012. Serio. :) Zaprzyjaźniłem się z nią od czasów Windowsa 7 i naprawdę trudno mi te przyzwyczajenia zmienić. No, chyba że Microsoft jeszcze ulepszy nową aplikację i doda do niej więcej ustawień, bym mógł ją sobie jeszcze bardziej spersonalizować.
Windows Media Player jeszcze istnieje, ale został zmarginalizowany do zera - domyślnie niczego nie otwiera. W zamian otrzymujemy bardzo prostą aplikację "Filmy i telewizja". Też mi się to trochę nie podoba, też mam pewne uwagi, ale na pewno nie takie jak do "Zdjęć".
Podsumowanie
Nowy Windows jest już gotowy, choć ostatnie prace były szykowane naprędce, by zdążyć na koniec lipca, przed wielkimi sierpniowo-wrześniowymi zakupami. Czasami odnosi się wrażenie, że nie wszystko jest przygotowane tak na "perfekt", ale tak to już chyba w Microsofcie jest. Przewiduję, że jeszcze pod koniec roku, albo zaraz na początku pojawią się w Windows Update poprawki zawierające także konkretne zmiany w interfejsie. Poza tym nie wiadomo, czy czasem Windows 10 nie będzie ostatnią wersją takiego systemu jaki znamy. Niewykluczone, że Microsoft przejdzie na model subskrypcji Windowsa. Oznaczałoby to, że płacąc jakąś kwotę rocznie, otrzymamy w pełni zaktualizowany system. Coś takiego na kształt Office'a 365.
Jakie są moje osobiste wrażenia po tygodniu użytkowania? Dobre, bardzo dobre. System jest naprawdę szybki, bezawaryjny. Bluescreena nie widziałem w ogóle od bardzo dawna, nawet (albo szczególnie) na Windowsie 8.1. Z dyskiem SSD - system działa błyskawicznie. Opcje stały się intuicyjne, interfejs został zunifikowany - taki system podoba mi się i na pewno zaktualizuje moje komputery do tej wersji. Tym samym sprawdziła się stara anegdota, że co drugi Windows jest naprawdę udany (...XP, 7, 10...). :)
Gorąco Wam polecam aktualizację. A to już niedługo, bo sukcesywnie po 29 lipca. :)
Podobał się artykuł? Myślę, że tak. :) Czekam na Twój komentarz poniżej. Bądź ze mną na bieżąco na Facebooku i obserwuj mnie na X.
BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO NA FACEBOOKU ORAZ X |
|