Testy

Ubuntu 10.10 beta

  
Kilka dni temu Canonical wydał wersję beta jego sztandarowego systemu Ubuntu 10.10, o nazwie kodowej Maverick Meerkat (czyli... Niezależna Surykatka ;). Jak dobrze wiemy, system jest jedną z najpopularniejszych dystrybucji Linuksa. Dzięki swojej prostocie i regularnemu wsparciu jest lubiany przez rzesze użytkowników, co doskonale odzwierciedlają statystyki. Wersja beta jest dobrym momentem, żeby dokładniej się przyjrzeć, co się nam szykuje w październiku w Ubuntu.

Po pobraniu obrazu ISO ważącego (jeszcze, bo w planach jest już edycja wyłącznie DVD) około 700 MB, od razu go odpaliłem i po krótkiej chwili ukazał mi się odświeżony ekran instalacji.







Instalacja przebiega teraz w sposób bardziej intuicyjny dla zwykłego użytkownika. Poza tym, na samym początku zbierane są tylko niezbędne informacje dotyczące samej instalacji (np. sprawdzenie wymagań instalacji i przydział partycji). Reszta opcji, czyli wybieranie strefy czasowej, klawiatury, nazwy użytkownika i hasła, jest dostępna dopiero w samej instalacji, co zapewne skróci jej czas. Wtedy możemy już sobie powoli wypełniać formularze, a instalacja brnie bez przeszkód. To jest duży plus! Sam proces trwa ok. 30-40 min w zależności od szybkości komputera i łącza internetowego (to drugie przyda się, gdy chcemy już przy instalacji pobierać aktualizacje i pakiety językowe). Warto wspomnieć, że teraz możemy podczas instalacji zażądać instalacji pakietu ubuntu-restricted-extras, który zawiera w sobie Adobe Flash, kodeki MP3, Javę czy też czcionki Microsoftu.

Co nowego w samym systemie. Ubuntu 10.10 beta uruchamia się błyskawicznie (u mnie 15 sekund przy 1 GB RAMu). Zamykanie trwa jeszcze szybciej - ok. 5 sekund. Przez to zbędne się stały ekrany bootowania i zamykania systemu. Nowe Ubuntu wita nas odświeżoną tapetą i stylem. Ale to nie wszystkie zmiany.



Z nowego Ubuntu "wypadł" F-Spot, czyli przeglądarka obrazków będąca integralną częścią systemu praktycznie od początku. Tym samym, F-Spot podzielił los GIMPa (według twórców zbyt zaawansowanego oprogramowania), Pidgina (małe zainteresowanie projektem), instalatora pakietów Aptitude, Xsane i kilku innych projektów. F-Spot został zastąpiony programem Shotwell. Wiele osób krytykowało Canonical za takie posunięcia, które de facto sprawiały, że system coraz mniej stawał się zaawansowany. Trzeba mieć na względzie, że jednak taką właśnie przyszłość chce wykreować Canonical swojemu systemu. Ubuntu ma być poważną alternatywą dla Windowsa.

Tak więc w Ubuntu 10.10 znajdziemy m.in.: wspomniany wcześniej Shotwell, Proste Skanowanie, komunikator Empathy, uaktualniony klient poczty Evolution, klient społecznościowy Gwibber, odtwarzacz muzyczny i podcastów Rythmbox, prosty edytor wideo PiTiVi oraz zaaktualizowany pakiet biurowy OpenOffice.org 3.2.

Ubuntu staje się coraz bardziej internetowy. Przemawia za tym zintegrowany Gwibber, jak również zintegrowany z Nautilusem Ubuntu One. Ubuntu One pozwala nam za darmo przechowywać swoje 2 GB plików, takich jak: zwykłe pliki (dokumenty, zdjęcia, wideo), Kontakty Evolution, Notatki Tomboy, Zakładki internetowe. Z pomocą Ubuntu One Music Store będziemy mogli zakupić w sposób legalny muzykę w wysokiej jakości bez zabezpieczeń. Jeżeli by nam zabrakło tego miejsca, możemy za drobną opłatą powiększyć ją aż do 50 GB.



Ubuntu stawia na prostotę, dlatego z wersji na wersję jest rozbudowywane Centrum oprogramowania Ubuntu, które pozwala w bardzo prosty sposób zainstalować interesujące nas oprogramowanie (także to, pobrane w paczce DEB).



Warto również wspomnieć, że nieco został rozbudowany zasobnik systemowy, a szczególnie aplet dźwięku. Teraz słuchając muzyki w Rythmboksie (lub Banshee) możemy łatwo ją przełączać, zatrzymywać i wznawiać poprzez właśnie ten aplet. Uważam to za bardzo intuicyjną i praktyczną opcję.



Wiele innych zmian ma nastąpić dopiero w przyszłych wydaniach, których również będę się przyglądać. Jak na razie czekamy na wersję kandydującą (RC), ukaże się ona 30 września, a oficjalna wersja stabilna - 10 października.

Podobał się artykuł? Myślę, że tak. :) Czekam na Twój komentarz poniżej. Bądź ze mną na bieżąco na Facebooku i obserwuj mnie na X.
3
KOMENTARZE

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO
NA FACEBOOKU ORAZ X  

3
KOMENTARZE



WYŚLIJ
E-MAILEM

WERSJA
DO DRUKU

SUBSKRYBUJ
KANAŁ RSS


BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO
NA FACEBOOKU ORAZ X

Komentarze 

OD NAJSTARSZYCH  •  OD NAJNOWSZYCH
11.09.2010, 16:12 #3
@Kacper, masz rzeczywiście rację, ale gdy miałem jeszcze Ubuntu jako mój główny system, to go zawsze aktualizowałem, bez znaczenia czy to był *.04 czy *.10 (i to nie z panelu aktualizacji, ale całkowity format!). To dodawało werwy mojemu komputerowi. :)

Teraz gdy mam Windows 7 (którego nie ukrywam, że chwalę sobie), zainstalowałem go 1 raz przy kupnie komputera, czyli w styczniu. Cały czas ma się bardzo dobrze i nie zamierzam go na razie reinstalować. ;) W przeciwieństwie do Visty, którą miałem jeszcze ponad 2 lata temu.
ODPOWIEDZ    NAPISZ NOWY
11.09.2010, 15:59 #2
Zazwyczaj jest tak, że wersje *.10 są "gorzej rozwinięte" w stosunku do kwietniowych. Osobiście nie zamierzam instalować wersji 10.10.
Co do apletu muzycznego, to nie kusi mnie to. Ubuntu od dawna obsługuje specjalne klawisze na klawiaturze, więc mam praktycznie wszystkie opcje pod ręką.
ODPOWIEDZ    NAPISZ NOWY
10.09.2010, 16:57 #1
Nie za wiele nowości widzę...
ODPOWIEDZ    NAPISZ NOWY
Pasja. Każdy ma swoją