Blog

ACTA: czy to koniec dotychczasowego internetu?

  
Nie bez powodu użyłem na obrazku obok znany nam wszystkim symbol czterech myślników w kwadratowej klamrze. Był to przecież PRL-owski znak ingerencji cenzury w danym tekście. To, co było tam napisane, można się było tylko domyślać. Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk zakończył swoją niechlubną działalność na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Od tego czasu minęło ponad 20 lat przemian ustrojowych w RP, lecz okazuje się, że obecny Rząd próbuje w pewnym sensie powrócić do metod rodem z poprzedniego systemu. To, o czym nawet nie śniliśmy sobie w latach 2005-2007, czyli w czasach dla niektórych "koszmarnych", oto teraz staje się powoli rzeczywistością. 26 stycznia Rząd RP planuje podpisać międzynarodowe porozumienie o nazwie ACTA, które będzie furtką do otwartego cenzurowania internetu.

Co z tą ACTĄ?
ACTA, czyli po polsku umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi, pojawiła się cicho i w tajemniczych okolicznościach. Samo jej powstawanie przez ostatnie 3 lata było tajne, co już budzi dużo wątpliwości. Emocje podsyca fakt, że krótka wzmianka o jej przyjęciu przez Radę UE pojawiła się w komunikacie prasowym na temat... rolnictwa i rybołówstwa. Ale to jeszcze nie koniec! Przyjęcie ACTY przez Radę UE dokonano jeszcze w czasie polskiej prezydencji i było określane jako "priorytetowy proces Ministerstwa Gospodarki" właśnie w czasie prezydencji. Celem twórców ACTY było wprowadzenie amerykańskiego sposobu myślenia o własności intelektualnej, który, co by nie mówiąc, byłby bardzo szkodliwy dla europejskiej gospodarki. Dlatego ACTA była przedstawiana jako ważny dokument, który pomoże Europie i wręcz wciskano go politykom do podpisu. Teraz tylko wystarczy jedna sygnaturka polskiego Rządu, aby machina ACTY ruszyła. Najlepiej, żeby obywatele o tym w ogóle nie byli poinformowani - tak pomyślał Rząd i brnie dalej. Natomiast skutki tego będą tragiczne dla wszystkich użytkowników internetu, a informacja rozeszła się lotem błyskawicy.

Skutki podpisania
Marcin Maj z Dziennika Internautów specjalnie dla serwisu Panoptykon umieścił świetne zestawienie skutków przyjęcia ACTY, oto one:
  • ACTA może przenieść walkę z naruszeniami praw autorskich na dostawców internetu. Ich reakcją "w ramach współpracy" może być monitorowanie treści przesyłanych przez obywateli i blokowanie określonych usług, nierzadko legalnych. Mówimy zatem o naruszaniu ludzkiej prywatności i ograniczaniu komunikacji między ludźmi, a wszytko w imię ochrony praw autorskich.
  • ACTA inaczej niż istniejące prawo definiuje skalę komercyjną naruszeń. W porozumieniu jest mowa o "komercyjnych działaniach dla bezpośredniej lub pośredniej korzyści ekonomicznej lub komercyjnej". Niektórzy eksperci mówią nawet, że porozumienie może prowadzić do kryminalizacji blogerów, dziennikarzy i osób ujawniających informacje ważne dla opinii publicznej.
  • ACTA dzięki przyjętej definicji naruszeń oraz przepisom dotyczącym odszkodowań może sprawić, że nowe przedsięwzięcia technologiczne będą się wiązać z ogromnym ryzykiem finansowym. Porozumienie rzekomo stymulujące innowacyjność może się okazać jej hamulcem.
  • Na arenie międzynarodowej ACTA może wprowadzać podziały tam, gdzie już osiągnięto porozumienie. Istnieją przecież porozumienia i organizacje odnoszące się do międzynarodowej ochrony własności intelektualnej. Jest Światowa Organizacja Handlu (WTO), jest Światowa Organizacja Własności Intelektualnej (WIPO) i jest porozumienie TRIPS. Kraje tworzące ACTA nie korzystają jednak z tych istniejących forów rozmowy. Wolały dobrać się w mniejszą grupkę i prowadzić tajne negocjacje.
  • ACTA może utrudnić obywatelom niektórych państw dostęp do leków ratujących życie.
  • ACTA jest jednostronna. Dużo mówi o "przemyśle", ale nie zawiera gwarancji dotyczących praw obywateli.

Nie ma więc cienia wątpliwości, czy ACTA jest potrzebna Polsce. Jest to narzędzie to cenzury internetu poza prawem. Równie dobrze, moja strona pod byle jakim pretekstem mogłaby być zamknięta!

Internauci i hakerzy pokazują swoją siłę
Ciekawi mnie dlaczego przez wiele dni, w mediach nie było żadnych wzmianek o ACCIE, o tym jak powstawała i jakie są konsekwencje jej planowanego przecież przyjęcia. Kiedy jednak w internecie wieść się bardzo szybko rozeszła, dzięki Wykopowi, Twitterowi i Facebookowi, zaczęły się tworzyć specjalne akcje protestacyjne. Prawdziwy bum zaczął się wraz z wkroczeniem znanej grupy hakerskiej "Anonymous". 21 stycznia, wieczorem przestała działać strona Sejmu. Potem "poleciały" kolejne strony: Europarlamentu, Prezydenta, Premiera, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, CERTu, ABW, MON, Ministerstwa Sprawiedliwości, Policji, Ministerstwa Finansów i Platformy Obywatelskiej. Strony wczytywały się niemiernie wolno, albo w ogóle. Grupa hakerska od razu przyznawała się (i nadal się przyznaje, bo ataki trwają) do swoich czynów poprzez wpisy na Twitterze z użyciem żargonu amerykańskich żołnierzy "TANGO DOWN", co oznacza mnie więcej tyle, co "wróg wyeliminowany".

Reakcja rzecznika Rządu i grupy hakerskiej
Niedostępność witryn rządowych, rzecznik Rządu, Paweł Graś, tłumaczył "przeciążeniem serwerów, niezwiązanych z atakami hakerskimi". "Anonymous" nie pozostał mu dłużny za jego "kłamstwo" - w czasie pisania tego artykułu jego strona nadal była niedostępna. W osobnym komunikacie, członkowie "Anonymous" napisali, że są w posiadaniu "plików z poufnymi danymi nt. polskich polityków". Ujawnią je w przypadku podpisania ACTY. Czy jest to prawda? Oczywiście nie wiadomo. Można jednak przypuszczać, że nie, bo Rząd po tych wydarzeniach na pewno będzie zwlekał z podpisaniem (w końcu słupki są najważniejsze...), co jednocześnie nie będzie zobowiązywało grupę do ujawnienia rzekomych dokumentów.

Co dalej?
Wojna trwa, zobaczymy jak długo. Co ciekawe, na jesieni 2011 roku, Prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o stanie wojennym. Zmiany te dot. cyberprzestrzeni, co w skrócie oznacza, że ataki hakerskie w zasadzie mogą sprowokować... wprowadzenie stanu wojennego lub wyjątkowego.

Protest internautów
Sprawa ACTY jest w toku. Blogerzy zatem postanowili protestować wobec tej umowy, ale w sposób nieco mnie dotkliwy niż grupa "Anonymous". Także i ja dołączam się do sprzeciwu umieszczając stosowny szyld u góry strony, a także zaczerniając logotyp. Niech wszyscy wiedzą, że bez stosownych kroków zapobiegawczych, internet, znane dotychczas jako zupełnie wolne medium, wkrótce może przestać takim być!

Rzecz jasna nie popieram ACTY, ani żadnym innym formom cenzury internetu, sprzeciwiam się jednak "piractwu komputerowemu".

Podobał się artykuł? Myślę, że tak. :) Czekam na Twój komentarz poniżej. Bądź ze mną na bieżąco na Facebooku i obserwuj mnie na X.
1
KOMENTARZ

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO
NA FACEBOOKU ORAZ X  

1
KOMENTARZ



WYŚLIJ
E-MAILEM

WERSJA
DO DRUKU

SUBSKRYBUJ
KANAŁ RSS


BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO
NA FACEBOOKU ORAZ X

Komentarze 

OD NAJSTARSZYCH  •  OD NAJNOWSZYCH
23.01.2012, 11:41 #1
Zgadzam się z opinią autora. Cenzurowanie internetu to cios zdecydowanie poniżej pasa dla każdego internauty i nie tylko. Nie ukrywam, że ciesze się z ataków hackerów na strony rządu - to dosyć dobitny, ale uzasadniony sposób zwrócenia uwagi na powagę całej sytuacji. Mam nadzieję, że Polski rząd pójdzie po rozum do głowy.
ODPOWIEDZ    NAPISZ NOWY
Pasja. Każdy ma swoją