Blog

Facebook i Messenger. Razem a jakoby osobno, czyli plany giganta na komunikacyjną przyszłość

  
Odkąd Facebook zdominował światowy rynek portali społecznościowych zastanawiałem się, na jak długo starczy paliwa na utrzymywanie portalu w takiej postaci. Okazuje się, że w internecie "wszystko płynie" dużo szybciej niż niektórzy mogliby zakładać, a znużenie internatów przychodzi pojawia się równie prędko. Jak przez ostatnie lata zmieniła się nasza komunikacja i co takiego szykuje dla nas Facebook?

Bliżej i szybciej


Czasy, kiedy poczta mailowa królowała już dawno minęły. Owszem, jest ona wciąż bardzo ważnym środkiem komunikacji, ale głównie spełnia się w kontaktach oficjalnych. Któż z Was korzysta z maila by komunikować się ze znajomymi? Niewielu. Niewielu, bo e-mail wymusza na nas dłuższą formę wypowiedzi, spisania kilku wątków naraz, a może nawet i jakiejś głębszej analizy, chociażby problemu naszego znajomego. E-mail nie sprawdza się również do przesyłania klipów wideo czy zdjęć, bo limity objętości wysłanych czy odebranych wiadomości wciąż istnieją i nie zanosi się na to, by miały zniknąć. Nie ma też żadnych przesłanek ku ich zniesieniu, szczególnie w czasach wszechogarniającej nas chmury, z nieograniczoną pojemnością. Chcemy wysłać filmy - wrzucamy niepublicznie na YouTube i wysyłamy link, chcemy wysłać zdjęcia - wrzucamy na Flickr, Google Photos, Dropbox i również udostępniamy link do albumu. Udostępniamy, to też ważne słowo, bo najczęściej naszą wiadomością do znajomego jest... sam link. Bez powitania, bez pożegnania, bez pozdrowień, nawet bez opisów gdzie to jest - od czego są wszakże geotagi i datowniki.

Wysłanie samego linka przez e-mail jest trochę głupie, poza tym nie mamy pewności czy ktoś to odczyta i czy będzie mu się chciało dać nam jakąkolwiek informację zwrotną, czy mu się podobało. Bo co, kolejny e-mail z czterema słowami napisany przez smartfona w sklepie? Tu właśnie sprawdza się szybki czat, coś w rodzaju smsów.

Jeden do wszystkich


Przez ostatnie kilka lat korzystaliśmy aż nadto z dobrodziejstw Facebooka, a wcześniej, w Polsce, z Naszej-Klasy, gdzie w zawrotnych ilościach publikowaliśmy różne informacje o nas samych, włącznie ze zdjęciami. Nasi znajomi mieli oko na nas, rzecz jasna za naszym przyzwoleniem, ale my nie mieliśmy po pierwsze kontroli nad tym, co dalej się dzieje z tymi informacjami, a po drugie - co najważniejsze, nie mieliśmy znacznego odzewu od naszych 300 czy 400 znajomych. Zresztą, nie przed wszystkimi chcieliśmy się ujawniać. Co gorsze, algorytmy Facebooka nierzadko nie pokazywały naszych postów tym, na których najbardziej nam zależało.

Żeby tego było mało, publikowanie prywatnych zdjęć nie zawsze kończyło się wyłącznie i najwyżej uśmieszkiem politowania. Hejt w internecie przybiera czasami niebywałe rozmiary, stając się wręcz ogólnoświatowym pręgierzem. Siła rażenia globalna i nie do powstrzymania. Z czymś takim mogą sobie nie poradzić nawet najsilniejsi, a co dopiero mówiąc o zwykłych ludziach, którzy przez przypadek mogli się stać głównymi bohaterami niepochlebnych lub wręcz wulgarnych memów, które bawiły rzesze internautów. Bo tak, po prostu ktoś był "memiczny".



Mów, bo tracę cierpliwość!


Tak, tak, wiem, że Twoja kawa już wypita i chcesz już przeczesywać internet dalej, ale daj mi jeszcze chwilę. Dążę do tego, że my, ludzie, po chwilowym pragnieniu bycia znanym, sławnym, obnażaniu się (dosłownie i w przenośni) na Facebooku poczuliśmy czym jest brak prywatności i brak kontroli nad tym, gdzie nasze informacje dalej przepływają. Zapanowało pragnienie intymności, ale nie, nie, nie bez ograniczania informacji o nas. Czyniąc długą historię krótką: chcemy znowu wrócić do zwykłych prywatnych rozmów.

Ten temat najbardziej podchwycili twórcy Snapchata. Idea wysyłania zdjęć, które znikają jest tak prosta, że wręcz genialna. Oczywiście, niesie to za sobą zagrożenia, których konsekwencje mogą być jeszcze bardziej dotkliwe niż w przypadku świadomego wysyłania do określonej grupy odbiorców. Niemniej trend na "znikanie" powstał i stał się istotnym czynnikiem charakteryzującym rozmowy, głównie młodych ludzi.



Facebook rozpoznał zagrożenie. Widać to szczególnie po różnych statystykach, które przedstawiają, że zwykli użytkownicy coraz mniej publikują informacji na tablicy, a więcej wolą pisać ze sobą. Facebook stał się również agencją informacyjną i czytnikiem RSS w jednym - to z niego dowiadujemy się tego, co najważniejsze. Już kilka lat temu komunikator Messenger został odłączony od oficjalnej aplikacji Facebooka na urządzeniach mobilnych. Najpierw nieobowiązkowo, teraz wręcz przymusowo. Nie jest możliwe nawet pisanie przez mobilną przeglądarkę internetową - z niej również jesteśmy odsyłani do nowej aplikacji.

Ma to rzecz jasna swoje plusy, funkcje społecznościowe nie mieszają nam się ze zwykłym komunikatorem, a od niedawna, do korzystania z niego nie potrzebujemy nawet konta na Facebooku; weryfikacja jest za pomocą numeru telefonu. Z drugiej strony na słabszych urządzeniach, nadmiar aplikacji, co gorsza niezoptymalizowanych i przerośniętych (a takimi są wszystkie od Facebooka) działa zabójczo. Facebook nie zmienia jednak swojej linii, ba, sądzę, że to właśnie w Messengerze pokłada swoją przyszłość. Już od momentu odłączenia od protokołu XMPP/Jabber, czat Facebooka brnie w swoim kierunku. Jakiś czas temu były zapowiedzi utworzenia botów, z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Polegałoby to na tym, że Messenger mógłby się stać również naszym osobistym asystentem i dostawcą różnych treści, takich jak wiadomości, pogody, a nawet propozycji zakupowych, włącznie z dokonywaniem na nim transakcji. Dopełnieniem całości byłaby opcja sterowania głosem, co już nie jest niczym niezwykłym i z czego sam nierzadko korzystam.

Facebook na tyle poważnie wziął do siebie rozwój Messengera, że utworzył specjalną wersję komunikatora na zwykłe komputery, a ostatnio wyróżnił graficznie kolorystykę okien czatu na swoim portalu, wyróżniając w ten sposób, że Messenger jest dodatkową funkcjonalnością, na równi z opcjami społecznościowymi (komentowanie, lajkowanie itd.).

Skracanie przekazu


To wreszcie Facebooku na szeroką skalę wprowadził do rozmów czatu załączanie tzw. naklejek, czyli niedużych obrazków przedstawiających różne sytuacje lub gesty. Upraszcza to znacząco komunikację, a jednocześnie spłyca ją. Bo czymże jest odpowiedź w postaci kciuka w górę na czyjąś wiadomość? Piktografia łamie bariery, gorzej z tymi kulturowymi, bo nierzadko gesty w jednej kulturze znaczą zupełnie co innego w drugiej, ale na taką ekstrawagancję pozwalamy sobie jednak i na szczęście tylko wobec znajomych.



Walka o użytkownika


W walce o użytkownika Facebook ze swoim Messengerem nie jest osamotniony. Google niestrudzenie próbuje przekuć ogromną ilość użytkowników Gmaila w lżejsze czaty, ale nie wychodzi mu to zbyt dobrze. Może dlatego, że nie wspiera jednej, określonej platformy, tylko co rusz tworzy nowe: ostatnio opublikował aplikację Duo do rozmów wideo (z możliwością podglądu osoby dzwoniącej przed odebraniem połączenia), a na dniach wyda aplikację Allo do rozszerzonych czatów tekstowych. A dlaczego nie w ramach Hangoutów?



Facebook Messenger nie musi toczyć bojów z WhatsAppem, również gigantem w rozmowach tekstowych, głosowych i wideo, gdyż od kilku lat jego właścicielem jest Facebook. WhatsApp ma swoich wiernych użytkowników w różnych rejonach świata, szczególnie znalazł upodobanie w Stanach Zjednoczonych i Ameryce Południowej. Czy niebawem będzie przymusowa migracja na Messengera? Niewykluczone, szczególnie po tym jak funkcjonalności obu aplikacji od kilku miesięcy powoli się dublują i upodobniają do siebie nawzajem. WhatsAppa wyróżnia wciąż to, że jest dostępny na bardzo wiele platform, wliczając w to leciwego Symbiana, BlackBerry czy konającego Windows Phone, sztucznie podtrzymywanego przez Microsoft.

Do tej walki chciał również dołączyć Snapchat, wbudowując w swoją aplikację możliwość rozmów audio i wideo. Wątpię jednak, by Snapchat ze swoim specyficznym charakterem mógł zastępować najpopularniejsze dzisiaj aplikacje. Jest za to inspiracją: od niedawna w Messengerze jest możliwość zaprezentowania swojego wideo na żywo osobie, z którą piszemy, nawet z wyciszonym mikrofonem. To dość egzotyczne połączenie tekstu i widea pochodzi właśnie ze Snapchata.

W jakim kierunku to zmierza?


Trudno to jednoznacznie określić. Za kilka lat być może nasze przyzwyczajenia się jeszcze bardziej zmienią, będziemy chcieli jeszcze szybciej udostępniać nasze chwile z życia, ale właśnie prywatnemu gronu, albo niewielkiej grupce osób, znajomych, rodzinie. Obyśmy tylko w tym całym szaleństwie nie zatracili i nie zapomnieli o najbardziej wiarygodnej formie komunikacji. Od człowieka do człowieka, realną twarzą w realną twarz.

Podobał się artykuł? Myślę, że tak. :) Czekam na Twój komentarz poniżej. Bądź ze mną na bieżąco na Facebooku i obserwuj mnie na X.
2
KOMENTARZE

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO
NA FACEBOOKU ORAZ X  

2
KOMENTARZE



WYŚLIJ
E-MAILEM

WERSJA
DO DRUKU

SUBSKRYBUJ
KANAŁ RSS


BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO
NA FACEBOOKU ORAZ X

Komentarze 

OD NAJSTARSZYCH  •  OD NAJNOWSZYCH
12.07.2017, 12:12 #2
Dziękuję za ten wpis, sporo cennych informacji dla mnie. Wiele spraw stało się teraz jasne dla mnie, człowiek ciągle się uczy.
ODPOWIEDZ    NAPISZ NOWY
21.09.2016, 21:25 #1
Mnie osobiście Messenger denerwuje, nudzi. Źle się czuję na tym komunikatorze. Nie mogę jednak tego powiedzieć o moich znajomych. To oni wymuszają poniekąd na mnie korzystanie z tej, a nie innej formy komunikacji. FB ma niemal każdy. Skoro ma FB to ma messengera. FB doskonale o tym wie, skracając co i rusz smycz.

FB jest wszędzie, już od dłuższego czasu mam dość FB, ale jest to jedyne medium komunikacyjne. Bardzo lubiłem WhatsAppa, od niedawna jednak stawał się nieużywalny. Często wiadomości nie dochodziły. A ostatnie aktualizacje wskazują na to iż FB chce usilnie połączyć te dwa twory. Niekoniecznie bezpośrednio - odnoszę jednak wrażenie, że w którymś momencie granice między Messengerem a WA zatrą się. Będzie wspólna baza.
ODPOWIEDZ    NAPISZ NOWY
Pasja. Każdy ma swoją