Blog

Nie bój się zmiany operatora komórkowego

  
Na przestrzeni ostatnich kilku lat telefoniczny krajobraz w Polsce dość znacząco się zmienił. Sieci komórkowe zmieniały swoje szyldy, nazwy i slogany, a w 2007 r. do telefonicznego trio dołączył Play (P4). To bez wątpienia był impuls do szybszych i bardziej śmiałych zmian, a kolejnym było już tylko uproszczenie procedury przeniesienia swojego numeru telefonu do innego operatora i pojawianie się operatorów wirtualnych.

Porzuć sentymenty


Historia, którą teraz opisuję jest oparta na moim przykładzie i na moich przemyśleniach. Od samego początku byłem w Orange. Wybór nie do końca był mój, wiązało się to też z tym, że moja Rodzina również była związana z dawną Ideą. Ale to i tak działo się w czasach, kiedy byle SMS we wszystkich sieciach kosztował około 30 groszy, a minuta połączenia dochodziła prawie do złotówki. I to bez naliczania sekundowego.

Przez 10 lat oferta Orange oczywiście, że się zmieniała, ale czasami odnosiłem wrażenie, że jakby za wolno i nie pod moje potrzeby. Ciągle kolejne doładowania, ciągle za mało megabajtów internetu. Ale nie robisz nic, bo czujesz sentyment do firmy i ciągła ułuda, że może kiedyś za ten mój staż będący de facto ponad połową czasu istnienia operatora, coś dostanę w zamian.


Piekielne cyrografy


Kolejnym argumentem przemawiającym za tym, by jednak zostawić wszystko po staremu są umowy. Podpisane w pośpiechu, przeczytane w amoku, skutkujące po kilku miesiącach. Nie wszystkie umowy są złe, ale te z operatorami telefonicznymi z reguły są co najmniej nieuczciwe, bo zawsze klient jest traktowany z góry, a nie po partnersku. Potrzeba było wielu lat, by w polskim prawie pojawiły się odpowiednie zapisy, blokujące chociażby umowy na więcej niż 24 miesiące, ale i one nie okazały się lekarstwem na gorzkie łzy klientów.

Problemem jest tutaj zwykle pełna zrozumiałość warunków umowy i brak rozeznania na rynku. To właśnie dlatego idziesz to pierwszego lepszego operatora, bierzesz telefon "za złotówkę", a potem płacisz jak za zboże. Zapamiętaj, że telefon za złotówkę to chyba najgorsza opcja jaką możesz wybrać, bowiem wielokrotnie spłacasz swój telefon po cenie dużo wyższej niż rynkowa.

Chcę płacić mniej!


Jeżeli tutaj już dotarłeś, to oznacza to, że zrozumiałeś, że funkcjonując w kapitalizmie nie możesz czuć nieodwzajemnionego sentymentu do telekomu, ani dać się strzyc na dzikich umowach. Chcesz kontrolować wydatki i mniej więcej wiesz, czego chcesz. Nie wiesz? To się zastanów, albo przeanalizuj swoje billingi na stronie internetowej swojego operatora. Zastanów się, co jest dla Ciebie najważniejsze. Dla mnie to był internet mobilny. Nie mogę uwierzyć, że w Orange, w ofertach na kartę 1 GB internetu miesięcznie to aż 12 zł, a kolejnym "kamieniem milowym" jest już tylko 200 MB za 5 zł, który oczywiście wyklucza sens swobodnego przeglądania sieci w smartfonie. Nie mogłem również zrozumieć dlaczego za rozmowy i SMSy do innych w Orange również musiałem płacić, choć przecież to jedna infrastruktura. Gdyby jeszcze było widmo zmian - ale takie status quo utrzymuje się już od wielu lat, a nowe oferty są wręcz naszpikowane kruczkami, jak chociażby radykalnie pomniejszoną ważnością konta w zamian za łaskawie darmowe minuty w sieci.

U innych głównych operatorów jest podobnie. Trzeba się mocno nagimnastykować z pakietami, a do ideału jest i tak ciągle za daleko.

Operatorzy wirtualni


Ciekawą alternatywą, dość popularną na zachodzie i zyskującą popularność w naszym Kraju są operatorzy komórkowi wirtualni. Są to zwykle sieci bez punktów obsługi klientów w każdej miejscowości, bez szalonych kampanii reklamowych. Ich targetem przeważnie są ludzie młodzi, znajdujący informacje o nich w internecie. Od gigantów odróżniają się osobowym podejściem do klienta, bez zaawansowanych formularzy kontaktowych, w których trzeba najpierw podać wszystkie numery w odpowiedniej kolejności, a następnie czekać kilka tygodni na rozpatrzenie. Działają oczywiście we współpracy z głównymi sieciami komórkowymi, które oferują im swoje nadajniki, ale nic poza tym. Dzięki temu mogą przedstawiać naprawdę ciekawe oferty.

I tak, dla przykładu podam dwa z naprawdę dobrymi ofertami, którym warto się przyjrzeć.

Mobile Vikings oraz Virgin Mobile (na nadajnikach Play oraz T-Mobile)


Obaj operatorzy przedstawiają naprawdę świetną ofertę, bo za 19 i 29 zł można skorzystać z bardzo dobrej i rewelacyjnej oferty. W kategorii 19 zł wygrywa Mobile Vikings, z którego mam ogromną przyjemność korzystać od miesiąca. Otrzymujemy tu 19 zł na rozmowy z innymi sieciami, które są za 19 groszy, co daje nam 100 minut na połączenia. Minuty do Playa i wszystkich innych operatorów związanych z Playem są za darmo, tak samo jak SMSy, a do tego dostajemy pakiet 2 GB. W kolejnych miesiącach możemy kumulować gigabajty i złotówki, przez co nie przepada ani transfer, ani minuty, które być może lepiej wykorzystamy w następnym miesiącu. Do tego możemy dokupować specjalne "paczki", czyli dodatkowe gigabajty transferu. Tym samym, możemy sobie co kilka miesięcy robić przerwę od 19 zł, kupując odpowiedni pakiet i wykorzystując złotówki.

W Virgin Mobile wcale nie jest gorzej, tyle że w kategorii 19 zł otrzymujemy 100 minut, które się nie kumulują, ale są po prostu minutami, a nie złotówkami do wykorzystania. Poza tym darmowe minuty są wyłącznie do Play i Virgin, ale za to do transferu nie wlicza się transfer z Facebooka, Messengera, Aska, GG i Twittera. Prawdziwa bomba jest za 29 zł miesięcznie, gdzie dostajemy darmowe minuty do wszystkich (również na stacjonarne) i aż 5 GB transferu. Tym samym wiązanie się umowami z głównymi operatorami na stawki powyżej 29 zł mija się z celem, gdyż w Virgin otrzymujemy już naprawdę wszystko. Czy ktoś naprawdę potrzebuje więcej? Śmiem wątpić, przynajmniej na razie. (Jeżeli czytasz ten artykuł pod koniec 2016 czy w 2017 roku to mogę już nie mieć racji co do tych 5 gigabajtów ;)

Gwoli przypomnienia: to są oferty na kartę, bez umów. Nie wiążesz się i w razie gdy konkurencja przygotuje coś ciekawszego, może łatwo przejść do nich.

Proces przenoszenia numeru


Przeniesienie numeru jest naprawdę bardzo proste, jeżeli tylko jesteś zarejestrowany u operatora. Jeżeli zamierzasz przejść po zakończeniu umowy abonamentowej lub mixa, to najprawdopodobniej jesteś już w pełni zarejestrowany. Jeżeli jednak kupowałeś kartę SIM w ofercie na kartę (np. w kiosku), to jest więcej jak pewne, że musisz zarejestrować numer. To będzie Twój test na asertywność, bo kiedy udasz się do placówki operatora będziesz z pewnością nagabywany na kolejną świetną ofertę dostępną tylko tu i teraz, bylebyś tylko nie uciekał z obecnej sieci. W salonie Orange pierwsze pytanie konsultantki było: "a po co pan rejestruje?". Kiedy tylko się dowiedziała, że dopiero planuję zmianę sieci, od razu wraz z blankietem do wypełnienia danych osobowych (nr PESEL, nr dowodu osobistego, a także numer seryjny karty SIM, widoczny koło chipa) otrzymałem kilka reklamówek z ofertami przygotowanymi "tylko dla mnie". Niestety, po krótkiej konfrontacji okazało się, że za miesięczną stawkę otrzymałbym niestety dużo mniej korzyści niż u konkurencji, na co konsultantka odpowiedziała świszczącym westchnięciem. :) Jako, że blankiet był wypełniony dopiero w połowie podjęła drugą próbę przekonania mnie do nowej oferty - wszak jak już klient przyszedł do nas, to nie puścimy go bez umowy. Opowieść o ofercie, tym razem banku Orange Finanse, który działa we współpracy z mBankiem, została uzupełniona o jej osobistą opowieść, jakie to bonusy ona, jej mąż i cała rodzina otrzymuje za lojalność i ile to ona nie zarabia na połączeniu usług komórkowych z bankowymi. ;) Ciekawy trick marketingowy mający na celu zmniejszyć dystans między rozmówcami.


Stąd właśnie sczytujemy numer karty SIM. Nie musimy jej wyjmować w salonie z telefonu.

Kiedy numer jest już zarejestrowany, otrzymamy odpowiednie potwierdzenie od operatora (wiem, że w T-Mobile dość niechętnie informują o takim potwierdzeniu, należy po jakimś czasie samemu dopytywać na infolinii lub co bardziej kumatych osób w salonach T-Mobile). Wtedy możemy rozpocząć procedurę przeniesienia numeru u nowego operatora. To trzy proste kroki: najpierw wypełniamy formularz w internecie, następnie otrzymujemy przesyłkę z dokumentami do podpisania (udzielenie pełnomocnictwa nowemu operatorowi do transferu) oraz nową kartą SIM, wreszcie wysyłamy przesyłkę w kopercie zwrotnej, a u Mobile Vikings można jeszcze bardziej skrócić czas oczekiwania na potwierdzenie, poprzez wysłanie skanu dokumentów.

Polecam tą ostatnią metodę, gdy chcecie szybko dokonać transferu numeru. U mnie się to udało w ciągu 4 dni roboczych: w niedzielę wysłałem wniosek przez internet, we wtorek otrzymałem przesyłkę i tego samego dnia zeskanowałem dokumenty. Kilka godzin później dostałem wyznaczoną datę zmiany sieci na czwartek.

Zadowolenie ze zmiany


Tak, tak, zadowolenie, ale to nie wszystko. Dużo ważniejsze jest poznanie rynku, obeznanie się w nim. Oszczędności to jedna sprawa, ale druga to taki jakby pierwszy krok w stronę otwarcia się na kapitalizm. Jak nie u tych - to u innych, teraz!

* zdjęcia pochodzą z Wikipedii oraz Public Domain Pictures

Podobał się artykuł? Myślę, że tak. :) Czekam na Twój komentarz poniżej. Bądź ze mną na bieżąco na Facebooku i obserwuj mnie na X.
3
KOMENTARZE

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO
NA FACEBOOKU ORAZ X  

3
KOMENTARZE



WYŚLIJ
E-MAILEM

WERSJA
DO DRUKU

SUBSKRYBUJ
KANAŁ RSS


BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO
NA FACEBOOKU ORAZ X

Komentarze 

OD NAJSTARSZYCH  •  OD NAJNOWSZYCH
04.09.2015, 08:25 #1
Dwa czy trzy miesiące temu dokonałem zmiany operatora z T-Mobile na Plusa,no właśnie po... 8-10 latach. Uważam, że była to dobra decyzja i jestem z tego zadowolony.
ODPOWIEDZ    NAPISZ NOWY
TiM
06.09.2015, 21:02 #2
Virgin Mobile mam od lutego i jestem cholernie zadowolony. Wcześniej pakiet za 19 zł, od wakacji pakiet za 29 zł (5gb jest łakomym kąskiem dla mnie) i to wszystko bez umowy, z komfortowym uczuciem że w każdej chwili mogę zmienić ofertę.
ODPOWIEDZ    NAPISZ NOWY
07.07.2018, 14:46 #3
Z zbiegiem lat tyle się zmienia, że warto szukać ciekawych rozwiązań. Co roku różne firmy mają lepsze oferty i warto próbować operatorów różnych i płacić mniej.
ODPOWIEDZ    NAPISZ NOWY
Pasja. Każdy ma swoją